Góry ponownie :)
Środa, 12 sierpnia 2009 Kategoria 50km-100km, w towarzystwie
Km: | 53.02 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 04:18 | km/h: | 12.33 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tym razem wybraliśmy sie we 3 na wycieczkę - Mati, Oskar i ja. Planowaliśmy 2-dniowy wypad, jednak pogoda uniemożliwiła nam to. Ponownie podjechaliśmy pociągiem do Ustronia, jednak stamtąd kierowaliśmy się w przeciwnym kierunku od Równicy, na Czatnorię Małą. Prowadziła na nią "bardzio trudna trasa górska" :). Następnie pnęliśmy się dalej w górę na Wielką Czantorię.

taka trudna trasa, że mieliśmy pasażerów na gapę :P




Dalej jechaliśmy szlakiem granicznym, w przez Soszów, w kierunku Wielkiego Stożka.

Po drodze Oskarowi zaczęły nawalać przerzutki. Ale jakoś uporaliśmy się z tym problemem.

Następnym etapem podróży była Przełęcz Kubalonka. Szlak był wąski i bardzo kamienisty i prowadził w dół. Mati jechał nim jak poje... szalony. Wogóle ten człowiek chyba nie ma hamulców :D.

ale żeśmy pozy strzelili :D


W pewnym momencie Mati uciekł nam, a my z Oskarem zjechaliśmy z trasy. Na szczęście był zasięg w telefonie i szybko się odnaleźliśmy. Jednak musielśmy zaliczyć dodatkowo ciężki podjazd. Wjechaliśmy w końcu na Kubalonkę i już do końca zjeżdżaliśmy asfaltem w dół :). Najpierw na Stecówkę, potem dalej w kierunku Istebnej... co okazało się pomyłką. Trzeba było się wracać z powrotem (pod górę) w okolice Stecówki.

No i niestety w tym momencie złapała nas ulewa.
na tym zdjęciu cieszymy japy na widok zbliżającego się deszczu :D

Nie pozostało nam nic innego jak kontynuowanie zjazdu w kierunku Wisły. Na dole zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu i zastanawialśmy się co dalej. Mieliśmy 2 opcje: jechać przez Salmopol do Szczyrku i na Magurę gdzie mielśmy nocować lub zjechać dalej do Wisły na pociąg. Jako, że do Szczurku był kawał drogi, my byliśmy przemoczeni do suchej nitki, a pogoda niesprzyjająca, wybraliśmy drugą opcje. W Wiśle zjedliśmy i wysuszyliśmy się w naleśnikarni (całe szczęście, że byliśmy spakowani na 2 dni) i poczekaliśmy na pociąg.

taka trudna trasa, że mieliśmy pasażerów na gapę :P




Dalej jechaliśmy szlakiem granicznym, w przez Soszów, w kierunku Wielkiego Stożka.

Po drodze Oskarowi zaczęły nawalać przerzutki. Ale jakoś uporaliśmy się z tym problemem.

Następnym etapem podróży była Przełęcz Kubalonka. Szlak był wąski i bardzo kamienisty i prowadził w dół. Mati jechał nim jak poje... szalony. Wogóle ten człowiek chyba nie ma hamulców :D.

ale żeśmy pozy strzelili :D


W pewnym momencie Mati uciekł nam, a my z Oskarem zjechaliśmy z trasy. Na szczęście był zasięg w telefonie i szybko się odnaleźliśmy. Jednak musielśmy zaliczyć dodatkowo ciężki podjazd. Wjechaliśmy w końcu na Kubalonkę i już do końca zjeżdżaliśmy asfaltem w dół :). Najpierw na Stecówkę, potem dalej w kierunku Istebnej... co okazało się pomyłką. Trzeba było się wracać z powrotem (pod górę) w okolice Stecówki.

No i niestety w tym momencie złapała nas ulewa.
na tym zdjęciu cieszymy japy na widok zbliżającego się deszczu :D

Nie pozostało nam nic innego jak kontynuowanie zjazdu w kierunku Wisły. Na dole zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu i zastanawialśmy się co dalej. Mieliśmy 2 opcje: jechać przez Salmopol do Szczyrku i na Magurę gdzie mielśmy nocować lub zjechać dalej do Wisły na pociąg. Jako, że do Szczurku był kawał drogi, my byliśmy przemoczeni do suchej nitki, a pogoda niesprzyjająca, wybraliśmy drugą opcje. W Wiśle zjedliśmy i wysuszyliśmy się w naleśnikarni (całe szczęście, że byliśmy spakowani na 2 dni) i poczekaliśmy na pociąg.