Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2008
| Dystans całkowity: | 844.44 km (w terenie 223.00 km; 26.41%) |
| Czas w ruchu: | 36:57 |
| Średnia prędkość: | 22.85 km/h |
| Liczba aktywności: | 15 |
| Średnio na aktywność: | 56.30 km i 2h 27m |
| Więcej statystyk | |
Pustynia Błędowska dzisiaj
Środa, 27 sierpnia 2008 Kategoria >100km, w towarzystwie
| Km: | 117.75 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 04:55 | km/h: | 23.95 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
Pustynia Błędowska dzisiaj była naszym celem, najpierw pojechałem do Mysłowic po Majka, stamtąd do Jaworzna i Olkusza i już tylko kawałek dzielił nas od celu. Po drodze odbyłem rozmowę ze starszym Panem, na temat wiary i religii (od teraz pytam o drogę tylko fajne laski ;). Droga powrotna była taka sama, jednak w jej trakcie zdarzył się przykry incydent: wiewórka wyskoczyła na drogę, więc przyhamowałem, niestety Majk wpadł na mnie i zaliczył poważną glebę i teraz rękę ma w szynie :( ale kask ma cały :P.
rynek w Olkuszu

Baszta w Olkuszu

wooooooody :)

grzib (muszę się na grziby wybrać w najbliższym czasie:)
rynek w Olkuszu

Baszta w Olkuszu

wooooooody :)

grzib (muszę się na grziby wybrać w najbliższym czasie:)
Sztauwajery z siostrągrzib<br
Wtorek, 26 sierpnia 2008 Kategoria w towarzystwie, <30km
| Km: | 15.83 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:51 | km/h: | 18.62 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
Sztauwajery z siostrą
grzib

ważka
grzib

ważka
staw Janina, poszalałem
Poniedziałek, 25 sierpnia 2008 Kategoria <30km, completely alone
| Km: | 26.05 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 00:57 | km/h: | 27.42 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
staw Janina, poszalałem dziś i zszedłem z czasem dojazdu poniżej 30 minut, ale to za sprawą nowego asfaltu na Sztauwajerach i braku wiatru :).
Pojechałem na lotnisko Muchowiec
Sobota, 23 sierpnia 2008 Kategoria <30km, completely alone
| Km: | 14.71 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 00:38 | km/h: | 23.23 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
Pojechałem na lotnisko Muchowiec na festyn lotniczy

fajny dziabong



wrrrr

fajny dziabong



wrrrr
Rekord pobity :D atak na
Czwartek, 21 sierpnia 2008 Kategoria >100km, completely alone
| Km: | 150.79 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 06:17 | km/h: | 24.00 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
Rekord pobity :D atak na 150km zakończony sukcesem,
pojechałem na 3 jeziorka za Gliwicami (Dzierżno Duże, Dzierżno Małe, Jezioro Pławniowice), gdzie w zeszłym roku zrobiłem stary rekord (121km), jednak wtedy zaliczyłem tylko 1 jeziorko. Dziś zaliczyłem 2 jeziora bo jestem debilem:D. Gdy dojechałem do "Dzierżna Dużego" zobaczyłem duży dół i pomyślałem, że to osuszone jezioro :|, patrząc na mapę satelitarną jednak było ono trochę dalej :/. No cóż, trzeba będzie jeszcze raz tam pojechać :). Za rok atak na 200 :D.
Trasa:
Sztauwajery - Ligota - Panewniki - Halemba (Ruda Śląska) - Makoszowy (Zabrze) - Gliwice centrum - Łabędy (Gliwice) - Czechowice (Gliwice) - Pyskowice - Bycina - Niewiesze - powrót tak samo, tylko w Katowicach brakowało mi kilku kilometrów do założonego dystansu, więc zaliczyłem jeszcze staw Janina.
park w Gliwicach

pomyliłem to z jeeeeebitnym jeziorem, palant ze mnie :D

Dzierżno Małe

Dzierżno Małe z drugiej strony

Jezioro Pławniowice

Ogólnie nie jestem jakoś strasznie zmęczony, nogi mnie bolą, ale ból rowerowo-mięśnowo-udowy nie jest zły :D
pojechałem na 3 jeziorka za Gliwicami (Dzierżno Duże, Dzierżno Małe, Jezioro Pławniowice), gdzie w zeszłym roku zrobiłem stary rekord (121km), jednak wtedy zaliczyłem tylko 1 jeziorko. Dziś zaliczyłem 2 jeziora bo jestem debilem:D. Gdy dojechałem do "Dzierżna Dużego" zobaczyłem duży dół i pomyślałem, że to osuszone jezioro :|, patrząc na mapę satelitarną jednak było ono trochę dalej :/. No cóż, trzeba będzie jeszcze raz tam pojechać :). Za rok atak na 200 :D.
Trasa:
Sztauwajery - Ligota - Panewniki - Halemba (Ruda Śląska) - Makoszowy (Zabrze) - Gliwice centrum - Łabędy (Gliwice) - Czechowice (Gliwice) - Pyskowice - Bycina - Niewiesze - powrót tak samo, tylko w Katowicach brakowało mi kilku kilometrów do założonego dystansu, więc zaliczyłem jeszcze staw Janina.
park w Gliwicach

pomyliłem to z jeeeeebitnym jeziorem, palant ze mnie :D

Dzierżno Małe

Dzierżno Małe z drugiej strony

Jezioro Pławniowice

Ogólnie nie jestem jakoś strasznie zmęczony, nogi mnie bolą, ale ból rowerowo-mięśnowo-udowy nie jest zły :D
staw Janina, 3 tysiąc
Środa, 20 sierpnia 2008 Kategoria <30km, completely alone
| Km: | 26.04 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 25.61 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
staw Janina, 3 tysiąc padł w tym sezonie :)
rozgrzewka przed jutrzejszym atakiem na 150km, oby nie wiało tak jak dziś :/
rozgrzewka przed jutrzejszym atakiem na 150km, oby nie wiało tak jak dziś :/
Oświęcim dziś zaliczyliśmy.Najpierw
Poniedziałek, 18 sierpnia 2008 Kategoria w towarzystwie, >100km
| Km: | 103.46 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 04:28 | km/h: | 23.16 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
Oświęcim dziś zaliczyliśmy.
Najpierw pojechałem po Majka do Mysłowic, potem razem przez Giszowiec na Murcki i jechaliśmy w stronę Lędzin, jednak w lesie było bardzo mokro i nie mogliśmy rozwinąć prędkośći, więc w mniej więcej w połowie drogi zjechaliśmy na drogę asfaltową (ul. Beskidzka) i do Lędzin dojechaliśmy przez Imielin. Następnie obraliśmy kierunek na Bieruń Stary, a później przez Bieruń Nowy i Babice dotarliśmy w końcu do Oświęcimia. Powrót mniej więcej tą samą drogą.
Majk się nawadnia na rynku w Oświęcimiu

dalsza część rynku

chyba trzeba środkiem jechać :)
Najpierw pojechałem po Majka do Mysłowic, potem razem przez Giszowiec na Murcki i jechaliśmy w stronę Lędzin, jednak w lesie było bardzo mokro i nie mogliśmy rozwinąć prędkośći, więc w mniej więcej w połowie drogi zjechaliśmy na drogę asfaltową (ul. Beskidzka) i do Lędzin dojechaliśmy przez Imielin. Następnie obraliśmy kierunek na Bieruń Stary, a później przez Bieruń Nowy i Babice dotarliśmy w końcu do Oświęcimia. Powrót mniej więcej tą samą drogą.
Majk się nawadnia na rynku w Oświęcimiu

dalsza część rynku

chyba trzeba środkiem jechać :)
Góry :) a dokładniej Beskid Śląski.<br
Środa, 13 sierpnia 2008 Kategoria 50km-100km, w towarzystwie
| Km: | 62.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 03:30 | km/h: | 17.71 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
Góry :) a dokładniej Beskid Śląski.
Majk przyjechał po mnie z Mysłowic o 8.30 i pojechaliśmy na Dworzec w Katowicach na pociąg do Wisły o 9.02. Po drodze podziwialiśmy nasze nowe seksowne kaski ;P. Niestety przez całą dorgę padała lekka mżawka. Wysiedlismy w Wiśle Uzdrowisko gdzie zaczęła się nasza wyprawa po górach. Przejechaliśmy przez centrum Wisły i cały czas lekkim podjazdem kierowalismy się na południe w stronę Kubalonki. Deszcz padał coraz mocniej, ale my profesjonalni rowerzyści (bo mamy kaski:) nic z tego sobie nie robiliśmy. Po wjechaniu na Kubalonkę - całkiem ciężki podjazd - byliśmy cali mokrzy. Chwila na sprawdzenie mapy i ruszyliśmy czerwonym szlakiem - Głównym Szlakiem Beskidzkim.
Kawałek za Kubalonką w mglistym lesie.

Za Kubalonką czekał nas krótki podjazd, a kawałek dalej dość długi zjazd prosto na Stecówkę, chwila przerwy na sprawdzedznie mapy i pstryknięcie kilku fotek.

Za Stecówką kontynuowalśmy zjad do momentu w którym skończył się asfalt, a zaczynał porządny teren ostro pod górę.

Wyjechaliśmy z lasu na otwarty teren, szkoda że było bardzo pochmurnie i ograniczona widoczność, jednak góry całe w chmurach też mają swój urok :).

Trasa nadal prowadziła pod górę, ale deszcz przestał już padać.

Gdy w końcy doczekaliśmy się drogi w dół, okazała się ona niesprzyjająca szybkim zjazdom :(, była cała wyłożona dość dużymi kamieniami, nasze rowery przeszły w tym miejscu ciężki sprawdzian, jednak zdały go celująco :), hehe a mnie do teraz bolą nadgarstki po tamtym kawałku :). W końcu dojechaliśmy do asfaltu i dalej pnęliśmy się pod górę. Po chwili spotkaliśmy pierwszego turystę, którego mieliśmy okazję jeszcze w spotkać w schronisku na Przysłopie. Nie dało się kontynouwać drogi czerwonym szlakiem na rowerach, więc musieliśmy objechać czarnym i niebeiskim szlakiem kiedy skończył się asfalt. Non stop pod górę jechaliśmy. W końcu kiedy ścieżka zaczynała się naprawdę ciężka naszym oczom ukazało się schronisko na Przysłopie. 957 m.n.p.m. wg. GPS'a turysty, którego mijaliśmy wczesniej. Najwyżej położony punkt jaki osiągnęliśmy. Dodam jeszcze, że słońce nieśmiało zaczęło się przebijać przez chmury :).


Natępnie wróciliśmy drogą, którą przyjechaliśmy, jednak nie wjeżdżaliśmy z powrotem na kamienistą drogę, tylko asfaltem kontynuowaliśmy zjad czarnym szlakiem wzdłuż rzeki Czarna Wisełka. Bez pedałowania jechaliśmy z prędkością 50km/h :). W końcu dojechaliśmy do Jeziora Czermiańskiego. Bardzo się też wypogodziło i musieliśmy zdjąć polary :).

Później po popatrzeniu na mapę, postanowiliśmy pojdechać do Pałacu Prezydenckiego kolejnym ciężkim, na szczęście dość krótkim podjazdem.

Dojechaliśmy do pałacu, i zrobiliśmy mu kilka zdjęć.


Jeszcze zrobiliśmy kilka zdjęć z lądowiska dla helikopterów na otaczający nas krajobraz.




Zjechaliśmy tą samą drogą, a następnie jeszcze niżej do zapory na jeziorze.

Następnie czekał nasz dość długi zjazd do skrzyżowania, przy którym zastanowilśmy się co robimy dalej. Mieliśmy 3 godziny do przyjazdu pociągu, więc Majk znalazł dość ciekawą drogę :). Mianowicie wymyślił, że wjedziemy na Salmopol. Zaczęło się spokojnie, jednak z upływem czasu było coraz ciężej. Cały podjazd miał około 10km. Nie pamiętam innej sytuacji, w której musiałbym zmienić przerzutki na 1-1, co na tym podjeździe 2 razy mi się przytrafiło. Ale daliśmy radę :D Na górze odpoczynek.




A potem karkołomny zjazd :D. Oczywiście pobiłem swój rekord prędkości - 70km/h :D.

Później też cały czas zjeżdżaliśmy aż do Wisły, gdzie czekała na nas zasłużona nagroda :).

W końu o 19.11 wsiedliśmy do pociągu i pożegnalismy się z górami :( ale na pewno tam jeszcze wrócimy :).


W strone słońca :).

Taka ciekawostka, wracając pociągiem zawitaliśmy na chwilę do Piersi ;P.

Po powrocie na dworzec jeszcze pare kilometrów do domu i ciepły prysznic i spać, a Majk musiał jeszcze do Mysłowic zajechać :P.
Majk przyjechał po mnie z Mysłowic o 8.30 i pojechaliśmy na Dworzec w Katowicach na pociąg do Wisły o 9.02. Po drodze podziwialiśmy nasze nowe seksowne kaski ;P. Niestety przez całą dorgę padała lekka mżawka. Wysiedlismy w Wiśle Uzdrowisko gdzie zaczęła się nasza wyprawa po górach. Przejechaliśmy przez centrum Wisły i cały czas lekkim podjazdem kierowalismy się na południe w stronę Kubalonki. Deszcz padał coraz mocniej, ale my profesjonalni rowerzyści (bo mamy kaski:) nic z tego sobie nie robiliśmy. Po wjechaniu na Kubalonkę - całkiem ciężki podjazd - byliśmy cali mokrzy. Chwila na sprawdzenie mapy i ruszyliśmy czerwonym szlakiem - Głównym Szlakiem Beskidzkim.
Kawałek za Kubalonką w mglistym lesie.

Za Kubalonką czekał nas krótki podjazd, a kawałek dalej dość długi zjazd prosto na Stecówkę, chwila przerwy na sprawdzedznie mapy i pstryknięcie kilku fotek.

Za Stecówką kontynuowalśmy zjad do momentu w którym skończył się asfalt, a zaczynał porządny teren ostro pod górę.

Wyjechaliśmy z lasu na otwarty teren, szkoda że było bardzo pochmurnie i ograniczona widoczność, jednak góry całe w chmurach też mają swój urok :).

Trasa nadal prowadziła pod górę, ale deszcz przestał już padać.

Gdy w końcy doczekaliśmy się drogi w dół, okazała się ona niesprzyjająca szybkim zjazdom :(, była cała wyłożona dość dużymi kamieniami, nasze rowery przeszły w tym miejscu ciężki sprawdzian, jednak zdały go celująco :), hehe a mnie do teraz bolą nadgarstki po tamtym kawałku :). W końcu dojechaliśmy do asfaltu i dalej pnęliśmy się pod górę. Po chwili spotkaliśmy pierwszego turystę, którego mieliśmy okazję jeszcze w spotkać w schronisku na Przysłopie. Nie dało się kontynouwać drogi czerwonym szlakiem na rowerach, więc musieliśmy objechać czarnym i niebeiskim szlakiem kiedy skończył się asfalt. Non stop pod górę jechaliśmy. W końcu kiedy ścieżka zaczynała się naprawdę ciężka naszym oczom ukazało się schronisko na Przysłopie. 957 m.n.p.m. wg. GPS'a turysty, którego mijaliśmy wczesniej. Najwyżej położony punkt jaki osiągnęliśmy. Dodam jeszcze, że słońce nieśmiało zaczęło się przebijać przez chmury :).


Natępnie wróciliśmy drogą, którą przyjechaliśmy, jednak nie wjeżdżaliśmy z powrotem na kamienistą drogę, tylko asfaltem kontynuowaliśmy zjad czarnym szlakiem wzdłuż rzeki Czarna Wisełka. Bez pedałowania jechaliśmy z prędkością 50km/h :). W końcu dojechaliśmy do Jeziora Czermiańskiego. Bardzo się też wypogodziło i musieliśmy zdjąć polary :).

Później po popatrzeniu na mapę, postanowiliśmy pojdechać do Pałacu Prezydenckiego kolejnym ciężkim, na szczęście dość krótkim podjazdem.

Dojechaliśmy do pałacu, i zrobiliśmy mu kilka zdjęć.


Jeszcze zrobiliśmy kilka zdjęć z lądowiska dla helikopterów na otaczający nas krajobraz.




Zjechaliśmy tą samą drogą, a następnie jeszcze niżej do zapory na jeziorze.

Następnie czekał nasz dość długi zjazd do skrzyżowania, przy którym zastanowilśmy się co robimy dalej. Mieliśmy 3 godziny do przyjazdu pociągu, więc Majk znalazł dość ciekawą drogę :). Mianowicie wymyślił, że wjedziemy na Salmopol. Zaczęło się spokojnie, jednak z upływem czasu było coraz ciężej. Cały podjazd miał około 10km. Nie pamiętam innej sytuacji, w której musiałbym zmienić przerzutki na 1-1, co na tym podjeździe 2 razy mi się przytrafiło. Ale daliśmy radę :D Na górze odpoczynek.




A potem karkołomny zjazd :D. Oczywiście pobiłem swój rekord prędkości - 70km/h :D.

Później też cały czas zjeżdżaliśmy aż do Wisły, gdzie czekała na nas zasłużona nagroda :).

W końu o 19.11 wsiedliśmy do pociągu i pożegnalismy się z górami :( ale na pewno tam jeszcze wrócimy :).


W strone słońca :).

Taka ciekawostka, wracając pociągiem zawitaliśmy na chwilę do Piersi ;P.

Po powrocie na dworzec jeszcze pare kilometrów do domu i ciepły prysznic i spać, a Majk musiał jeszcze do Mysłowic zajechać :P.
serwis + dwa sklepy rowerowe
Wtorek, 12 sierpnia 2008 Kategoria 30km-50km, completely alone
| Km: | 34.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 23.47 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
serwis + dwa sklepy rowerowe w poszukiwaniu kasku, przed jutrzejszą wycieczką
Pierwsza gleba w sezonie
Czwartek, 7 sierpnia 2008 Kategoria 50km-100km, w towarzystwie
| Km: | 98.21 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 04:26 | km/h: | 22.15 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze | |||
Pierwsza gleba w sezonie zaliczona, jadąc w wąskiej wyrobionej koleinie, odwrócilem się by sprawdzić czy Majk jest za mną i mi koło zahaczyło o brzeg koleiny, straciłem panowanie i przeleciałem przez kierownicę, na szczęście rowerowi się nic nie stało :)
trasa:
Zawodzie - Dąbrówka Mała - Czeladź - góra św. Doroty (Będzin) - Pogorie (Dąbrowa Górnicza) - Trzebiesławice - Podwarpie - Tuliszów - powrót na Pogorie i przez Dąbrowę Górniczą - Będzin - Sosnowiec - Mysłowice (rozstanie z Majkiem) - i Zawodzie - do domu :)
ja na Przeczycach

Przeczyce beze mnie :)
trasa:
Zawodzie - Dąbrówka Mała - Czeladź - góra św. Doroty (Będzin) - Pogorie (Dąbrowa Górnicza) - Trzebiesławice - Podwarpie - Tuliszów - powrót na Pogorie i przez Dąbrowę Górniczą - Będzin - Sosnowiec - Mysłowice (rozstanie z Majkiem) - i Zawodzie - do domu :)
ja na Przeczycach

Przeczyce beze mnie :)

