Wpisy archiwalne w kategorii
50km-100km
| Dystans całkowity: | 11520.75 km (w terenie 3021.00 km; 26.22%) |
| Czas w ruchu: | 500:39 |
| Średnia prędkość: | 23.01 km/h |
| Liczba aktywności: | 183 |
| Średnio na aktywność: | 62.95 km i 2h 44m |
| Więcej statystyk | |
rogoźnik
Sobota, 30 lipca 2011 Kategoria 50km-100km, completely alone
| Km: | 50.09 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 02:03 | km/h: | 24.43 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
ulicami przez Siemianowice, WOjkowice i Bobrowniki, powrót tak samo
zalew Sosina
Sobota, 16 lipca 2011 Kategoria 50km-100km, completely alone
| Km: | 56.86 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 02:12 | km/h: | 25.85 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Głównie asfaltem przez Mysłowice, Sosnowiec i Jaworzno. Idelaną pogodę na rower miałem - mały wiatr, bez słońca przez co w miarę chłodno. Powrót tak samo tylko że pojechałem po odbiór soczewek na rynek do Katowic.
Dziećkowice
Sobota, 9 lipca 2011 Kategoria 50km-100km, completely alone
| Km: | 60.26 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:26 | km/h: | 24.76 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Nad zbiornik Imieliński, przez Sztauwajery, Giszowiec, Mysłowice, wracająć z Giszowca pojechałem na Ochojec do babci pomóc w remoncie.
Lędziny z Majkiem
Sobota, 12 czerwca 2010 Kategoria 50km-100km, w towarzystwie
| Km: | 58.25 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 02:36 | km/h: | 22.40 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
tradycyjna coroczna wycieczka z Majkiem na górę św. Klemensa :)
zalew Sosina
Czwartek, 24 września 2009 Kategoria w towarzystwie, 50km-100km
| Km: | 67.84 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 03:54 | km/h: | 17.39 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Nad ten zbiornik wodny wybrałem się razem z Tamarą (poznaną dzięku portalowi wyjdznarower.pl). Miejscem ustawki był Teatr Zagłębia w Sosnowcu, do którego jechałem przez Szopienice. Następnie już razem przebijaliśmy się przez zatłoczone ulice Sosnowca do dzielnicy Maczki. Tam na szczęście było spokojniej. W Maczkach zjechaliśmy na żółty szlak pieszy - "Szlak Pustynny". Jednak długo nim nie pociagnęliśmy ponieważ był źle oznakowany. Ale udało się nam, pytając o drogę różnych dziadziusiów, przebić przez lasy, kładki, tory kolejowe, itp. do celu naszej podróży. Objechaliśmy zalew dookoła (bardzo błotniste tereny) i trzeba było wracać. Powrót już tylko asfaltem przez Jaworzno-Szczakowa. Tutaj również nie uniknęliśmy błądzenia :). Potem na Maczki i powrót znów przez centrum Sosnowca pod teatr. Rozstanie z Tamarą i pojechałem ponownie przez Szopienice do domu.
Zalew Nakło-Chechło
Środa, 9 września 2009 Kategoria 50km-100km, completely alone
| Km: | 60.67 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:13 | km/h: | 27.37 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Lędziny z Majkiem
Poniedziałek, 24 sierpnia 2009 Kategoria 50km-100km, w towarzystwie
| Km: | 56.51 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 02:24 | km/h: | 23.55 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Jak za dawnych dobrych czasów (rok temu:P) wybraliśmy się z Majkiem na rower. Pojechaliśmy do sentymentalnego nam miejsca, na górę Klemensa do Lędzin, tam gdzie zrobiliśmy naszą pierwszą wspólną 50-tkę :D. Najpierw podjechałem po Majka do Mysłowic, potem on prowadził nas mysłowickimi lasami na ulicę Beskidzką, skąd zjechaliśmy na rowerową trasę 101 do Lędzin. Powrót już tylko tą 101-ką, przez Murcki i Sztauwajery. Przed Doliną 3 Stawów wyprzedził nas koleś, Majk ku mojej radości pognał za nim :D wyprzedziliśmy my go, potem on znów nas, potem już sam go wyprzedziłem bo niezłe tempo nadawał, ale odjechałem mu :) później jak się zatrzymałem poczekać na Majka to ten wymiatacz krzyknął: "ładnie". Fajne to było :P. No a Majk ma dużo lepszą forme niż mówi, hehe, choć pewnie będzie dziś umierać :).
Góry ponownie :)
Środa, 12 sierpnia 2009 Kategoria 50km-100km, w towarzystwie
| Km: | 53.02 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 04:18 | km/h: | 12.33 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Tym razem wybraliśmy sie we 3 na wycieczkę - Mati, Oskar i ja. Planowaliśmy 2-dniowy wypad, jednak pogoda uniemożliwiła nam to. Ponownie podjechaliśmy pociągiem do Ustronia, jednak stamtąd kierowaliśmy się w przeciwnym kierunku od Równicy, na Czatnorię Małą. Prowadziła na nią "bardzio trudna trasa górska" :). Następnie pnęliśmy się dalej w górę na Wielką Czantorię.

taka trudna trasa, że mieliśmy pasażerów na gapę :P




Dalej jechaliśmy szlakiem granicznym, w przez Soszów, w kierunku Wielkiego Stożka.

Po drodze Oskarowi zaczęły nawalać przerzutki. Ale jakoś uporaliśmy się z tym problemem.

Następnym etapem podróży była Przełęcz Kubalonka. Szlak był wąski i bardzo kamienisty i prowadził w dół. Mati jechał nim jak poje... szalony. Wogóle ten człowiek chyba nie ma hamulców :D.

ale żeśmy pozy strzelili :D


W pewnym momencie Mati uciekł nam, a my z Oskarem zjechaliśmy z trasy. Na szczęście był zasięg w telefonie i szybko się odnaleźliśmy. Jednak musielśmy zaliczyć dodatkowo ciężki podjazd. Wjechaliśmy w końcu na Kubalonkę i już do końca zjeżdżaliśmy asfaltem w dół :). Najpierw na Stecówkę, potem dalej w kierunku Istebnej... co okazało się pomyłką. Trzeba było się wracać z powrotem (pod górę) w okolice Stecówki.

No i niestety w tym momencie złapała nas ulewa.
na tym zdjęciu cieszymy japy na widok zbliżającego się deszczu :D

Nie pozostało nam nic innego jak kontynuowanie zjazdu w kierunku Wisły. Na dole zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu i zastanawialśmy się co dalej. Mieliśmy 2 opcje: jechać przez Salmopol do Szczyrku i na Magurę gdzie mielśmy nocować lub zjechać dalej do Wisły na pociąg. Jako, że do Szczurku był kawał drogi, my byliśmy przemoczeni do suchej nitki, a pogoda niesprzyjająca, wybraliśmy drugą opcje. W Wiśle zjedliśmy i wysuszyliśmy się w naleśnikarni (całe szczęście, że byliśmy spakowani na 2 dni) i poczekaliśmy na pociąg.

taka trudna trasa, że mieliśmy pasażerów na gapę :P




Dalej jechaliśmy szlakiem granicznym, w przez Soszów, w kierunku Wielkiego Stożka.

Po drodze Oskarowi zaczęły nawalać przerzutki. Ale jakoś uporaliśmy się z tym problemem.

Następnym etapem podróży była Przełęcz Kubalonka. Szlak był wąski i bardzo kamienisty i prowadził w dół. Mati jechał nim jak poje... szalony. Wogóle ten człowiek chyba nie ma hamulców :D.

ale żeśmy pozy strzelili :D


W pewnym momencie Mati uciekł nam, a my z Oskarem zjechaliśmy z trasy. Na szczęście był zasięg w telefonie i szybko się odnaleźliśmy. Jednak musielśmy zaliczyć dodatkowo ciężki podjazd. Wjechaliśmy w końcu na Kubalonkę i już do końca zjeżdżaliśmy asfaltem w dół :). Najpierw na Stecówkę, potem dalej w kierunku Istebnej... co okazało się pomyłką. Trzeba było się wracać z powrotem (pod górę) w okolice Stecówki.

No i niestety w tym momencie złapała nas ulewa.
na tym zdjęciu cieszymy japy na widok zbliżającego się deszczu :D

Nie pozostało nam nic innego jak kontynuowanie zjazdu w kierunku Wisły. Na dole zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu i zastanawialśmy się co dalej. Mieliśmy 2 opcje: jechać przez Salmopol do Szczyrku i na Magurę gdzie mielśmy nocować lub zjechać dalej do Wisły na pociąg. Jako, że do Szczurku był kawał drogi, my byliśmy przemoczeni do suchej nitki, a pogoda niesprzyjająca, wybraliśmy drugą opcje. W Wiśle zjedliśmy i wysuszyliśmy się w naleśnikarni (całe szczęście, że byliśmy spakowani na 2 dni) i poczekaliśmy na pociąg.
Góry :)
Piątek, 31 lipca 2009 Kategoria 50km-100km, w towarzystwie
| Km: | 61.73 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 03:53 | km/h: | 15.90 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Z Oskarem postanowiliśmy zdobyć dzisiaj Równicę i pokręcić się po pobliskich szlakach. Pociągiem o 7.04 podjechaliśmy do Ustronia Uzdrowisko, skąd ruszyliśmy asfaltowym podjazdem na Równicę. Lajtowo poszło, choć myślałem, że będzie ciężko.
zasłaniam swoją klatą wyciąg na Czantorii :P

następnie już terenowym podjazdem na sam szczyt Równicy.
tutaj Oskar popierdala pod górę

Stamtąd cofnęliśmy się kawałek i niebieskim szlakiem kierowaliśmy się na Orłową. Szlak w tym miejscu, a w zasadzie aż do Salmopola, był bardzo ciężki: bardzo wymagajace podjazdy i strome zjazdy, a na drodze w pałę kamieni i korzeni. Póki co jakoś dawaliśmy radę, choć ja w jednym miejscu pchałem rower pierwszy raz w życiu :P.


Niestety w pewnym momencie zgubliśmy szlak, a naszym oczom ukazał się podjazd nie do przejechania, trzeba było pchać rowery :(.

Na górze na szczęście wróciliśmy na szlak, jednak musieliśmy się cofnąć żeby zaliczyć Orłową, gdzie w Chacie zrobiliśmy przerwę na posiłek.

Następnie ruszyliśmy dalej niebieskim szlakiem na Trzy Kopce po drodze podziwiając widoki.



Z Trzech Kopców kierowaliśmy się tym razem żółtym szlakiem na Przełęcz Salmopolską. Na tym odcinku znów kilka razy pchaliśmy lub nieśliśmy nasze koła. Do tego ktoś nieustannie rzucał nam kłody pod nogi :)


W końcu udało się nam wyjechać na asflatową drogę na Salmopol, którą się udaliśmy w górę i po chwili osiągnęliśmy ten szczyt.

Zjeżdżając z Salmopolu wreszcie mieliśmy okazję rozwinąć prędkość ponad 20km/h :D. Ja osiągnąłem tam 68km/h, o 2 mniej niż mój rekordzik. Zjeżdżalismy w kierunku Szczyrku, następnie kierowalismy sie ulicą na Żywiec, gdzie zdążyliśmy akurat na pociąg o 17.30. Niestety w pociągu ostatni wagon, przeznaczony dla większych bagaży i rowerów, był zajęty przez sporą grupkę "młodzieży", więc musieliśmy się gnieść z 3 rowerami (jeszcze jeden spoko ziomek z Częstochowy się dołączył:D) w przejściu między przedziałami. Ale fajnie było :P. Powrót do domu gdzieś przed 20. Było zajebiście, ale współczuję Oskarowi, że musiał jeszcze na noc do roboty iść :(.
zasłaniam swoją klatą wyciąg na Czantorii :P

następnie już terenowym podjazdem na sam szczyt Równicy.
tutaj Oskar popierdala pod górę

Stamtąd cofnęliśmy się kawałek i niebieskim szlakiem kierowaliśmy się na Orłową. Szlak w tym miejscu, a w zasadzie aż do Salmopola, był bardzo ciężki: bardzo wymagajace podjazdy i strome zjazdy, a na drodze w pałę kamieni i korzeni. Póki co jakoś dawaliśmy radę, choć ja w jednym miejscu pchałem rower pierwszy raz w życiu :P.


Niestety w pewnym momencie zgubliśmy szlak, a naszym oczom ukazał się podjazd nie do przejechania, trzeba było pchać rowery :(.

Na górze na szczęście wróciliśmy na szlak, jednak musieliśmy się cofnąć żeby zaliczyć Orłową, gdzie w Chacie zrobiliśmy przerwę na posiłek.

Następnie ruszyliśmy dalej niebieskim szlakiem na Trzy Kopce po drodze podziwiając widoki.



Z Trzech Kopców kierowaliśmy się tym razem żółtym szlakiem na Przełęcz Salmopolską. Na tym odcinku znów kilka razy pchaliśmy lub nieśliśmy nasze koła. Do tego ktoś nieustannie rzucał nam kłody pod nogi :)


W końcu udało się nam wyjechać na asflatową drogę na Salmopol, którą się udaliśmy w górę i po chwili osiągnęliśmy ten szczyt.

Zjeżdżając z Salmopolu wreszcie mieliśmy okazję rozwinąć prędkość ponad 20km/h :D. Ja osiągnąłem tam 68km/h, o 2 mniej niż mój rekordzik. Zjeżdżalismy w kierunku Szczyrku, następnie kierowalismy sie ulicą na Żywiec, gdzie zdążyliśmy akurat na pociąg o 17.30. Niestety w pociągu ostatni wagon, przeznaczony dla większych bagaży i rowerów, był zajęty przez sporą grupkę "młodzieży", więc musieliśmy się gnieść z 3 rowerami (jeszcze jeden spoko ziomek z Częstochowy się dołączył:D) w przejściu między przedziałami. Ale fajnie było :P. Powrót do domu gdzieś przed 20. Było zajebiście, ale współczuję Oskarowi, że musiał jeszcze na noc do roboty iść :(.
Lędziny - góra św. Klemensa
Poniedziałek, 6 lipca 2009 Kategoria 50km-100km, w towarzystwie
| Km: | 63.29 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 02:44 | km/h: | 23.15 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Author Basic | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Z Piotrkiem, kumplem z liceum, zdziwiłem się gdy zaproponował mi wspólny wypad :D rano gdy wyciągnąłem rower okazało się, że mam flaka w tylnim kole (kawałek szkła był w oponie), szybka wymiana dętki, ale z hamulcami było coś nie halo, więc do serwisu na chwilę pojechaliśmy, potem się musieliśmy wrócić na skrzyżowanie gdzie zostawiłem zakrętkę od wentylu hehe, po drodze jeszcze spotkaliśmy Jasia z liceum :) do Lędzin stadnardowo - trasą 101, na górze św. Klemensa krótka pogawędka ze starszym rowerzystą, następnie powrót tą samą trasą.

